Udręczeni

Film ogląda się z rosnącą irytacją. Jedna pusta sytuacja goni drugą, jeden dialog o lizaniu wiadomego narządu popędza następny, a wszystko po to, by... No właśnie, po co?
Barlam ma problem – pomimo dwudziestu lat na karku wciąż jest prawiczkiem. Zamiast szukać okazji do utraty dziewictwa, woli jednak pilnować cnoty swojej starszej siostry, z którą mieszka w domu wypełnionym po brzegi katolickimi dewocjonaliami. Młodemu Meksykaninowi nie pomagają też koledzy z pracy rozprawiający na okrągło o damskich organach płciowych. Barlam postanawia w końcu skorzystać z usług prostytutki, ale wizyta kobiety kończy się tragicznie.

Syf, beznadzieja, nic się nie dzieje – przy pomocy tych trzech określeń można scharakteryzować debiutancki film Omara Rodrígueza-Lópeza, lidera grupy rockowej The Mars Volta. "Sentimental Engine Slayer" to kino, które nie miałoby żadnych szans w regularnej dystrybucji. Za to na festiwalu znajdzie się z pewnością parę osób, które zechcą sprawdzić, jak muzyk poradził sobie za kamerą.

Rodriguez-López nakręcił, oczywiście, film z ambicjami. Od początku nie wiadomo, czy przygody Barlama dzieją się naprawdę, czy też są wytworem jego udręczonej wyobraźni. Chłopak jest bowiem ofiarą represyjnego Kościoła, który zamienia w grzech wszystkie erotyczne pragnienia wiernych. Jak tu uprawiać seks, skoro ze ścian straszą wizerunki świętych i krzyże z cierpiącym Jezusem? Barlam próbuje, ale wciąż nie może osiągnąć spełnienia.  Reżyser dorzucił do tego wątek kazirodczy i trochę przemocy, ale w żaden sposób nie poprawiło to smaku celuloidowej tortilli.

Film ogląda się z rosnącą irytacją. Jedna pusta sytuacja goni drugą, jeden dialog o lizaniu wiadomego narządu popędza następny, a wszystko po to, by... No właśnie, po co? Gdyby Rodriguez-López był prawdziwym wywrotowcem, pozwoliłby swojemu bohaterowi przespać się z siostrzyczką, a potem ruszyć przed siebie autostradą do piekła. Tak, żeby diabeł dostał i świeczkę, i ogarek, a potem podpalił nimi niebo.  

Na koniec ponarzekam jeszcze na aktorstwo.  Rodriguez-López nie tylko bowiem napisał, wyreżyserował "Sentimental..." i skomponował do niego muzykę, ale także zagrał w nim główną rolę. Trudno mi więc uwierzyć, że przystojny Barlam spotyka się z taką oziębłością u kobiet, podczas gdy jego obleśnym kumplom wciąż trafiają się okazje.  Jeśli któremuś z widzów trafi się okazja pójścia na inny film, lepiej niech z niej skorzysta.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones